HYDEPARK > Chata... Krzysiek Bielecki




Jak Ci kiedyś obiecałem, okopałem troszeckę okazów z naszych niezapomnainych praktyk studenckich. Ech, co to było za życie, zesz ja tego Kur... wtedy nie doceniałem. No nic. nie będę się ci tu rozwodził nad swoją głupotą. Tymniemniej do sprawy zdjęć przejdę za chwilę. Na początek bowiem chciałem o czymś Ci opowiedzieć. Może Cię to zainteresuje, może - jeśli zechcesz to puścić w dalszy obieg na stronie - zainteresuje to także pozostałych (tych którzy o tym jeszcze nie wiedzą) naszych kolegów i przyjaciół z roku. Otóż od jakiegoś już czasu narastała we mnie niechęć do, co tu ukrywać, bezsensownej egzystencjiu w warunkach krwiożerczego kapitalizmu i młodej demokracji, jaką Stworca kazał nam przeżywać. Codzień rano bułkę maślaną - śpiewał kiedyś Zbyszek Hołdys - i ja takąż także wsówałem lecąc na jakieś 10, 12 godzin do roboty, gdzie oczywiście zaplacono mi za moją krwawicę, jednakże nie omieszkaując nadmienić, że jest to i tak więcej niż ja ze swej strony dałem firmie. Szczytem wszystkiego byla praca w amerykanskiej korporacji, gdzie mój szef, Szkot z pochodzenia, kutas z charkteru, zwykł mi mawiać: "Mój drogi, my już mamy i Twoje ciało, i Twój rozum, potrzeba nam jest Twoja dusza! Dopóki firma nie będzie dla ciebie i rodziną i sensem życia i RELIGIĄ, nie będziesz w naszej KORPORACJI dobrym pracownikiem" Dla wyjaśnienia dodam, że nie była to mała krwiożercza agnecja reklamowa, a wielka międzynrodowa korporacja zatrudniająca na świecie ponad 30.000 ludzi, a w kraju skromnie licząc kole 2.000. Niemało więc i nie na pewno nie na wariata! Raz w życiu udało mi się trafić do niewielkiej, ale uczciwej firmy, gdzie oczekiwano ode mnie tyle i za tyle mi płacono, a jak chcieli czegoś więcej co akurat potrafiłem - to mi za to zapłacili. Właściel był uczciwy, zatrudniał ludzi legalnie i legalnie płacił i za nich (do Państwa) i im (do kieszeni). Nie można powiedzieć, nie wychodził na tym najgorzej bo i jemu starczalo na nowe Volvo i działkę z ogródkiem. Firma istnaiła sobie stabilnie od lat 80/90 i nic nie zapowiadło smutnego jej końca. Jednakże przyszły cięźkie czasy, i jako że była to firma mała, któregoś pięknego dnia została wykupiona przez swojego wielkiego (znowu koncern międzynarodowy) kooperanta. Nie minęły dwa lata a zaczęły się jazdy dokładnie takie same jak u amerykanów. Znowu przychodzi panienka młodsza ode mnie o naście (!!) lat jako prezes, dyrektor generalny i nie mając pojęcia kompletnie o czym mówi wyraża swoje sądy kończąc je stwierdzeniem: "Jak ktoś uważa inaczej, to drzwi otwarte i droga wolna, jesteście takimi zerami, że i tak nikt Was nie przyjmie!". W takich okolicznościach oraz z powodu tego, iż ostanich 10 lat swojej pracy poświęciłem na doskonalenie swojego rzemiosła, a obecnie coraz mniej osób jest zainteresowanych dobrym jego wykonywaniem (boć jest to drogie, nawet nie ze względu na pensję, ale ze względu na zużywane przy pracy materiały, i na dodatek nie zawsze zauważalne w dzisiejszej dobie relatywizmu) postanowiłem pożegnać się z zawodem informatyka-poligrafa i osiąść na stałe w ukochanych moich Tatrach. Po trzech (mniej więcej) latach poszukiwań udało mi się znaleźć obiekt o mniej więcej akceptowalnych dla mnie rozmiarach i mniej więcej akceptowalnej cenie. Zadłużywszy się niemiłosiernie po kres swego marnego żywota, i sprzedając prawie wszystko co dotrychczas osiągnąłem - dokonałem zakupu i oto od 1.09.br jestem posiadaczem pensjonatu, który nazwalem (a jekże) Chata U Geologa. Mieści się Ci on w Kościelisku (koło Zakopanego) na ul. Nędzy Kubinca 296 i w chwili obecnej może przyjąć 12 do 15 osób w 4-rech pokojach 2,3 i 4 osobowych. Wisoną (jako, że niestety muszę jeszcze zakonczyć pracę w Warszawie) planuję dorobić jeszcze dwa pokoje na poodaszu, co da łączną możliwośc przyjmowania gości w liczbie około 20. Pensjonacik ów działa już, albowiem mieszk tam moja małżonka wraz synkiem, (ja dojeżdzam do nich co łyk-end) można więc jechać tam w każdej chwili. Niestey nie powiem, że za darmo, bo jest i będzie to przez najbliższy czas moje JEDYNE żródło utrzymania CAŁEJ rodziny, ale obiecuję solennie, że wszyscy Geolodzy zjawiający się tam, będa zawsze mile widzialni i będą zawsze mogli liczyć na prefernecyje stawki, powiedzmy 10% zniżki na nocleg. Zaś nasi koledzy współprzodkowi z KOPLANI mogą liczyć na dodatkowe 5% z tytłu przynależności do 'elitarnego' w końcu klubu. Dla sztygara zawsze znajdzie się kufelek zimnego piwa! Wraz z Mackiem Masłowskim w pocie czoła fedrujemy stronkę, ale urobek strasznie twardy i narazie ufedrowalim jeno domenę i zajawkę: www.u-geologa.com. Liczę na to że używając nieco nowocześniejszych kombajnów wkrotce oczom waszym ukaże się więcej. Mailować także można pod adres chata@u-geologa.com, choć ten adres pozostaje narazie bez zmiany. Mile widziane będą oczywiście oprócz Waszych wszystkich gąb, także wszelkie okazy jakie możecie przekazać jako niepotrzebne w darze celem przyozdobienia czy uświetnienia przybytku geologów na Podhalu! Każdy dokładnie opiszę od kogo pochodzi! Tymczasem przy okazji przeprowadzki, jako że była okazja do zerwania podłóg i przewalenia wszystkich dokumentnie mebli - odnalazlem dwie rolki filmu jakie popełniłem swoim PENTAXEM na praktykach naszych. Przy okazji okazalo się, że zdjęcie o które onegdaj toczyło się tak wiele dyskusji, czyli zdjęcie przedstawiające prawie całą naszą grupę z Kłodzka jest... wstyd się przyznać mojego autorstwa. Tak więc widać już, że czarnobiałe odbitki które dostaniesz są z Kłodzka. Kolorowe zaś, jeśli wierzyć mojej pamięci, to fosylia z praktyk na regionalnej. Jedno muszę się przyznać robiłem z kolana i jest niezbyt udane w swej technice, ale z uwagi na wymowę pozostawilem je w zbiorze, bo nic tak dobrze nie oddaje faktu jak nas kadra miala w d... (tak je zresztą nazwałem) na zdjęciu oczywiście Marcinowski z Plastkiem. Jedno jest niepodpisane: 24X36 B&W_001 (12).jpg bo nie wiem niestety (nie pamiętam) kogo przedstawia. Biedny Gluś gdy mu przeslałem zdjęcie z pociągu z Kasią SS na jego ramieniu podał w przerażenie, że posiadm materiały ktore mogą posłurzyć jego małrzonce jako materialy rozwodowe ;-). Na dwóch zdjęciach znajdziesz rownież moją skromną podbiznę - są to pamiątki z praktyk kartowania geologicznego jak to umilaliśmy sobie z Pająkiem czas partyjką golfa przy pomocy sond (wszak można tym i wykręcić dołek i odbić piłeczkę - geolog na polu golfowym zawsze sobie poradzi) Zaś Pająk prezentuje stadardowy blokhauz geologiczny na takim polu golfowym. Ech, cudowne czasy to były, cudowne!!! Oczywiście gdybyś potrzebował, mam je wszystkie w rozdzielczości do druku, jak to na poligrafa (i geologa) przystalo. ale takie musiałbym Ci wyslać płytką, netem ni ma mowy. Konczę już tą moją przydlugą wymowę i przekazuję głos dozorowi!
Pozdr, Premier

HYDEPARK > Chata... Krzysiek Bielecki

 
(c) 2005 by Bloody Mikele alias Michaś