SKAMIELINY > CODZIENNIK
"Autochton" w Nowej Słupi
Pamiętam sytuację, a naprawdę trudno przywołać takowe w pamięci ;-), spotkania
domniemanego autochtona późnym wieczorem w Nowej Słupi podczas praktyk
z Geologii Historycznej (dzięki za przypomnienie tematu praktyk,
Michaś!). A było to mniej więcej tak:
"Eksploracja terenu" zakończyła się około godziny 16:00 - 17:00, jak zwykle. Następnie po obiedzie w jednej z knajp (a nie było ich wiele) na rynku w NS poczyniliśmy niezbędne zakupy (zgadnijcie co kupowaliśmy ;-)). Wtrącę tu obrazek: kto pamięta autentycznego autochtona strzelającego z bata w tejże knajpce? Następnie po dokonanej ablucji "poterenowej" (ciągły brak cieplej wody!) rozpoczęliśmy standardowe zajęcia "grupowe". Główną atrakcją wieczoru mało być ognisko z pieczeniem kiełbasek, spożywaniem ich po spaleniu ;-) oraz popijaniem "tronkami", by nie zatruć się jadem kiełbasianym ;-).
A, że do zapadnięcia zmroku zostało trochę czasu, zaczęliśmy degustować wybrane trunki wcześniej. Poszło nam, jak zwykle, bardzo szybko i z zamierzonym skutkiem. Część z towarzystwa rozproszyła się (pewnie kilka osób udało się na zasłużona drzemkę, część po uzupełnienie zapasów, a reszta, by przygotować zaplanowane i oczekiwane ognisko). Zniknął też nasz kolega z paleo - Słomka. Jakoś dotrwaliśmy do zmroku i postanowiliśmy wyruszyć na owe ognisko. Wychodząc z naszej kwatery spotkaliśmy nieoczekiwanie Słomkę, który "lekko" ;-) zataczając się błądził w poszukiwaniu miejsca zamieszkania (pewnie wypuścił się w celu dodatkowego zaopatrzenia). Ale to nie wszystko, ponieważ błądził na tzw. Frankensteina (głowa spuszczona, ręce do przodu, aczkolwiek ciążyły, wiec lekko skierowane w stronę podłoża, jednak w dalszym ciągu poruszał się na dwóch kończynach), co wyglądało bardzo zabawnie. Słomka rozpoznał nas (nie pamiętam z kim wtedy byłem ;-), zapytał:
- Stary, gdzie my mieszkamy?
- Tutaj, ta brama. Jesteś tuż przy naszej kwaterze.
- OK., dzięki.
Poszliśmy na ognisko. Tam spędziliśmy około 2 godzin a że zrobiło
się późno, postanowiliśmy wrócić do "domu" i położyć się spać (w
końcu czekał nas kolejny dzień ciężkich praktyk). Wracając zauważyliśmy
w oddali majacząca postać zataczającego się osobnika. Wypowiedziałem
(pewnie z trudem ;)):
- Oho, jakiś "natarzany" autochton. Pewnie będzie problem i wyniknie bójka czy coś "a'la w podobie".
Gdy się zbliżyliśmy okazał się, iż jest to nasz drogi kolega Słomka w dalszym ciągu błądzący na Frankensteina (sic!), który wymamrotał:
- Stary, gdzie my mieszkamy?
- Tutaj, ta brama. Jesteś tuż przy naszej kwaterze.
- OK., dzięki.
... i wnieśliśmy go do naszego "domu".
Co się później działo...? Może ktoś pamięta, ja tam nie wiem ;-).
W każdym razie wstał nowy, fantastyczny (moja głowa!) dzień pełen
nowych "praktykowych" wrażeń :).
(HCH)
SKAMIELINY > CODZIENNIK
|
|